Jak meteoryt wśród planet. W niewiedzy swej, gdzie spoczywa dron. Przez atmosferę do granic dosięgnąć muszę, by zakończyć lot. Tak, to życie wciąż tętni, Bo w mrowisku są chętni. Na takim skupisku, w tym środowisku siebie potępić. Muzyk, biznesmen czy łajdak – wszyscy pijemy w tych knajpach. Tutaj emocje po drugiej lufie automatycznie uwalniam. Wciąż szybsze tempo i większa dostępność. Dziś czuć obojętność, bo tym ulicom jest wszystko jedno. Czy nocą czy za dnia, przecież to miasto nigdy nie zwalnia. Jednostka bezkarna, nieważne, gdzie granica moralna. Normalna Warszawa uśpiona. Na mieście zabawa, dysonans. Ulica bierze w ramiona. W końcu coś o nas. Próbuję tu nie oszaleć. Zatykam uszy i odwracam wzrok. Za chwilę stojąc nad ranem pochłonie mnie bezbarwny tłok. Ja lubię to miasto. W domu za ciasno. Idę, jak światła pogasną, poczuć ten nerwowy nastrój. Lubię to miasto. Duszę ma własną. Chcę tylko drzwi zatrzasnąć. Ulica jest piękną niewiastą. Ważne są noce, dni takie same. W nocy przy barze rodzi się zamęt. Nieba atrament kryje oblicza spitych na amen. Miejskie zwyczaje. Jeżdżą tramwaje. Świata rozstaje kierują ludzi do smutnych bajek. Kilku chętnych na reset jest. Zawsze pod tym adresem. I znów spadają z krzeseł. Echo się niesie. Do góry dnem, ukradkiem. Do póki dnem nie jest prywatnie. Stukając szkłem z innymi stadnie. Zanim się całe tutaj rozpadnie. Czuję ich spojrzenia, pustych czarnych źrenic. Lecz to już nie ma znaczenia. Kto by chciał tutaj cokolwiek zmienić? Od wojny minęło ponad rok. Ognioodporny wyruszam w noc jak czołg, a pamięć pełna rys, niech niesie tych, co nie zdążyli polec. Próbuję tu nie oszaleć. Zatykam uszy i odwracam wzrok. Za chwilę stojąc nad ranem pochłonie mnie bezbarwny tłok. Lubię to miasto. Duszę ma własną. Chcę tylko drzwi zatrzasnąć. Ulica jest piękną niewiastą.
Miasto, dla jednych bezpieczne schronienie, miejsce urodzenia, zbiór pięknych ulic i parków, plątanina rozgrzanych od słońca chodników, w końcu miejsce realizacji kariery zawodowej, dla innych zaś betonowa dżungla, miejsce morderczej walki o byt, arena walk o pozycję w społeczeństwie oraz zestaw mrocznych zaułków, w których czai się zło. Gdzieś na styku tych dwóch światów istnieją miejsca, w których spotykają się przy kuflu piwa czy szklaneczce czegoś mocniejszego reprezentanci obu tych światów. Jedni-żeby pochwalić się swoimi osiągnięciami, opijając swój sukces winem schłodzonym w metalowym pojemniku z lodem, inni-żeby zwierzyć się komuś z kłopotów, zapomnieć o beznadziei, która ich otacza – to fragment felietonu załączonego w książeczce znajdującej się w albumie Twarzova. Felieton został dołączony do utworu „Lubię To Miasto”, który powstał w kolaboracji ze Skubasem. „Lubię to miasto” to trzeci singiel promujący album „Twarzova”. Album ten składa się z dziesięciu utworów, o rzadkiej już dzisiaj poważnej tematyce opakowanej w stylowy rap i dojrzałą produkcję hip-hop. Sam Vienio, czyli Piotr Więcławski, twierdzi, że wykonuje ART-HOP, nawiązujący do najlepszych korzeni zza oceanu, takich jak, Tailor the creator czy Run The Jewels. Na albumie znajdują się utwory komentujące imperializm, dzisiejsze realia mediów społecznościowych, problemy ekologiczne, ale także refleksje, z życia w świecie rapu. Album ukazał się 15 marca 2019 r. nakładem Wydawnictwa Agora. Vienio, to polski raper, kiedyś kojarzony tylko z działalnością muzyczną, dziś oprócz pisania tekstów, produkowania muzyki i występowania na scenie, angażuje się w tematy ekologii, reżyseruje klipy, pracuje jako dziennikarz, podróżuje po świecie prowadząc swój własny program „coolturyści“.