Kiedy niedawno zaczęłam wspominać moje dzieciństwo w Sieroszowie (…) było tak, jakbym otworzyła starą zakurzoną skrzynię – taką jak jedna z tych, które stały na strychu naszego domu. Leżały przede mną kolekcje minionych czasów. Ostrożnie poskładane i pięknie opakowane. Wyciągałam jedną po drugiej z ciekawością nie wybierając pomiędzy nimi. Obejmowałam je ostrożnie w dłoniach i oglądałam je. I wtedy właśnie pojawiały się osoby oraz związane z nimi doznania, które na nowo ożywały. O tym wszystkim chciałabym opowiedzieć…
Tak zaczynają się zapiski Pani Renate Schnabel, którym nadała tytuł „Ludzie i wydarzenia – wgląd w moje dzieciństwo w Sieroszowie”. Dotarł do nich Piotr Zbyl, gdy prawie sześć lat temu podejmował się renowacji pałacu w Sieroszowie. W wywiadzie udzielonym naszemu portalowi w ubiegłym roku powiedział m.in. „Jesteśmy z Sieroszowem związani od czasu, gdy po II wojnie światowej na te tereny przyjechali moi dziadkowie. Wiemy, jak pałac wyglądał wtedy; wiemy jak się zmieniał; wiemy, jak wygląda teraz. Niezależnie od tych zmian, pałac zawsze wzbudzał pozytywne skojarzenia. Nigdy nie zetknąłem się z opinią inną, niż ta, że pałac to dobre i niezwykłe miejsce. Udało mi się dotrzeć do wspomnień ludzi, którzy mieszkali tu przed 1945 rokiem.”
Rodzina Schnabel była właścicielem budynku i założenia ogrodowego, jaki otaczał pałac do 1945 r. W zapiskach Renate Schnabel tak wspomina rok 1945: „Kiedy w 1945 roku do naszego domu wtargnęli rosyjscy żołnierze poszukujący kobiet i dziewczyn, schowałyśmy się między krokwiami na strychu naszego domu. Byłam ja, moja siostra Christel, moja kuzynka Isolde i Regina Steinert – znajoma, która zamieszkała z nami, gdy rozstrzelano jej rodzinę. Był też z nami mój ojciec, który jako żołnierz musiał się liczyć z tym, że może być internowany. Rosjanie wtargnęli na górę natychmiast po otwarciu drzwi i przeszukiwali kolejne pomieszczenia. Panienka Thomas pobiegła za nimi na górę i usiłowała odciągnąć sołdatów od naszej kryjówki. Trzymała się ich uparcie i słyszeliśmy to ukryci w zakątku strychu. Zagadywała ich i nie spuszczała z nich wzroku. Jestem przekonana, że gdyby było to konieczne, poświęciłaby się w naszej obronie i nawet oddałaby życie za nas. Na szczęście wszystko skończyło się – nie znaleźli nas. Dzięki Bogu!”
Te okruchy pamięci sprzed ponad 70 lat, utrwalone na papierze, uświadamiają nam, że miejsce, jakim jest pałac w Sieroszowie, to nie tylko zabytek – przez wiele lat zapomniany i ulegający dewastacji z rąk ludzi oraz degradacji pod wpływem sił przyrody i upływu czasu. W 2013 r. nieuchronną zapaść zatrzymano. Fundacja Rezydencja Opatów Henrykowskich, której przewodniczy Piotr Zbyl, systematycznie prowadzi działania nakierowane na odnowienie pałacu i otaczającego go ogrodu.
Jak pisaliśmy kilka miesięcy temu, począwszy od kwestii formalnych, poprzez uporządkowanie budynku i całej nieruchomości, fundacja przeszła już do etapu zabezpieczenia i renowacji konstrukcji pałacu. Opracowany na początku kosztorys rewitalizacji samego pałacu w Sieroszowie sięga kwoty ok. 7 – 10 mln zł. W 2017 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego przyznał dotację w wysokości 100 tys. zł na I etap odbudowy zarwanych sklepień dachowych. W 2018 r. kolejną dotację w kwocie 50 tys. zł na prace konserwatorskie i restauratorskie przydzielił dolnośląski wojewódzki konserwator zabytków. Także w 2018 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego przyznał dotację na I etap odbudowy zarwanego dachu w wysokości 388 tys. zł. Jak już podaliśmy w naszym portalu, także bieżący 2019 już przyniósł kolejne wsparcie od ministra kultury i dziedzictwa narodowego. 270 tys. zł Fundacja Rezydencja Opatów Henrykowskich uzyskała na II etap odbudowy zarwanego dachu sieroszowskiego pałacu. Tego samego dachy, pod którego krokwiami przed czerwonoarmistami skryły się młode Niemki. Kwoty mogą się wydawać stosunkowo niewielkie w stosunku do całego planu. Bez nich jednak realizacja całego planu renowacji pałacu byłaby niewątpliwie trudniejsza.
Pałac w Sieroszowie odzyskał już pokrycie dachowe, są też piękne piaskowcowe lukarny, przez których pierwowzory świat oglądała dziecięcymi oczami Renate Schnabel. Wróćmy raz jeszcze do jej zapisków. „Zawsze mówiono nam, że chleb jest darem Pana Boga. Trzeba ten dar szanować i troskliwie się z nim obchodzić. To samo dotyczyło pól zbożowych. Nikt nie odważyłby się wbiegać na pole i łamać łodygi z kłosami lub deptać je. To byłoby porównywalne z grzechem! Ta zasada musiała się mocno we mnie zaszczepić. Pewnego dnia znalazłam się w poważnych tarapatach. Jako młoda dziewczyna musiałam brać udział w ćwiczeniach na szkolnej łące. Uczono nas chodzenia równym krokiem na komendę i rozumienia rozkazów – także ich wydawania. Każda i każdy z uczniów musiał jeden raz wykazać się jako „komendant” grupy. Przyszła kolej na mnie, gdy grupa jaką miałam dowodzić, zmierzała w kierunku pola ze zbożem. Należało ono do rolnika Rupprechta. Wyobraźnią widziałam, jak nasza grupa wejdzie w pole, jeśli na czas nie wydam stosownego rozkazu. Jednak ze strachu byłam sparaliżowana. Nie przychodziło mi do głowy ani „w prawo zwrot”, ani w „lewo zwrot”, ani żadne inne czarodziejskie słowo. W chwili, gdy cała grupa zatrzymała się dosłownie o krok przed pierwszym łanem, nie umiałam ocenić jak to się stało. Może to był jakiś nasz młodzieńczy krzyk rozpaczy, a może moi maszerujący rówieśnicy przypomnieli sobie o zasadzie szacunku wobec pola? Nigdy tego nie zdołam już sobie wytłumaczyć. Na szczęście nie musiałam kiedykolwiek dowodzić żadną grupą…”
Sieroszów, jak wszystkie wsie i miasta Dolnego Śląska, ma nadzwyczaj bogatą historię. Bogatą i burzliwą zarazem, bo takie były skomplikowane i zmienne losy mieszkańców naszych ziem i to przez wszystkie pokolenia, jakie przeszły przez Dolny Śląsk. Piotr Zbyl, pytany jak wyobraża sobie przyszłość Sieroszowa, a szczególnie założenia pałacowo-ogrodowego, najpierw mówi o aurze tego miejsca: „Wszyscy są zgodni co do tego, że pałac emanuje pozytywną energią. Tę aurę chcemy odzyskać.” Potem szkicuje wizje przyszłości: „Dla mieszkańców i naszych gości pałac sieroszowski może być miejscem dobrych spotkań. Może być miejscem dzielenia się doświadczeniami pomiędzy pokoleniami.”
Wkrótce znów wrócimy do Sieroszowa i tamtejszego pałacu. Spojrzymy na ten malowniczy zakątek Ziemi Ząbkowickiej przez pryzmat archiwalnych dokumentów i kolejnych planów odnowy pałacu. Dzisiaj przez powyższy tekst przewijały się zdjęcia z mijającej kalendarzowo zimy. Na szczęście przed nami coraz bliżej wiosna…