Używanie końcówek żeńskich to niewątpliwie jedno z tych zjawisk, które budzą kontrowersje, mimo że mówi się o tym często i od dawna. Owszem, istnieją wyrazy określające kobietę wykonującą zawód, prezentującą poglądy czy umiejętności (np. nauczycielka, pielęgniarka, feministka, katoliczka, poliglotka), które są w użyciu od zawsze i nie prowokuje to żadnej dyskusji.
Pewne słowa (a okazuje się, że jest ich bardzo dużo) wydają się jednak brzmieć nienaturalnie, obco, a czasem nawet śmiesznie, choć mało kto wie, że istnieją od wielu lat i kiedyś nikomu nie przyszłoby do głowy, by ich nie używać. Mnóstwo takich właśnie leksemów, starszych oraz całkowicie wymarłych, ale także najnowszych, powstałych niedawno, odnaleźć można w Słowniku nazw żeńskich polszczyzny, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest to pierwszy leksykon w Polsce gromadzący tzw. FEMINATYWY. Tworzony był w pracowni naukowej wrocławskiej uczelni pod redakcją pani dr Agnieszki Małochy-Krupy, którą gościliśmy w czasie ostatniej edycji Dolnośląskiego Festiwalu Nauki w naszym Liceum.
Książka, jak można wyczytać w przedmowie, to „przewodnik po historii kobiet”, pokazujący rozwój nazw żeńskich zawodów, funkcji czy ról społecznych. Można uznać, że słownik ilustruje ogólną ewolucję polszczyzny – jest tu bowiem mowa o źródłach z wieku XIX aż do współczesności. Czytając hasła, możemy się zastanowić, co się stało z feminatywami? Otóż i na to pytanie znajdziemy tutaj odpowiedź. Pomysłodawczynie zbioru form żeńskich wspominają o tendencjach zachodzących w II połowie XX wieku, kiedy to zaczęto uważać męskie końcówki za poważniejsze, bardziej prestiżowe. Wskutek zmian, jakie nastąpiły po roku 1989, debata na temat używania szerszego zakresu wyrazów określających kobietę powróciła i trwa do dziś. Owe słowa kojarzą się bowiem z feminizmem, a ten z kolei budzi kontrowersje. Warto więc sprostować, że omawiany słownik nie jest żadnego rodzaju manifestem feminizmu (choć tak bywa kojarzony), a przede wszystkim pracą naukową, obrazującą, jak bogate jest polskie słownictwo. Pokazanie różnorodności polszczyzny było zresztą głównym celem autorek.
Publikacja zawiera ponad 2000 haseł – starszych, nowszych, potocznych (przy czym pominięto wyrazy nacechowane wulgarnie) oraz nierejestrowanych dotąd przez żaden inny słownik. Jednak zanim do nich przejdziemy, mamy przedmowę, która opisuje funkcjonowanie słownika, podaje przykłady źródeł historycznych i haseł oraz streszcza, jak wyglądała praca nad dziełem czterech autorek: dr Agnieszki Małochy-Krupy, Katarzyny Hołojdy, Patrycji Krysiak i Marty Śleziak. Każdy artykuł hasłowy zbudowany jest na podstawie określonego schematu. Pierwsze jest hasło (np. fanka, czirliderka, narciarka), następnie przykłady użycia tego wyrazu, dopiero na końcu znajduje się definicja, a także synonimy – hasła na innych stronach. Z boku zapisane są źródła cytatów oraz komentarz. Słownik zbudowany jest więc przystępnie i czytelnie. Twórczynie Słownika nazw żeńskich polszczyzny opracowują jego następne wydanie, poszerzone o leksykę ze źródeł sięgających wieku XVII (być może pod uwagę zostaną wzięte także inne języki słowiańskie). Książka kończy się na wyrazach z roku 2014 i zdecydowanie jest lekturą, po którą warto sięgnąć.
O zrozumiałe sformułowanie definicji słownikowych zadbała absolwentka Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Jagieły w Ząbkowicach Śląskich – maturzystka z roku 2006, a dziś doktorantka w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego – Marta Śleziak. Jej mrówcza praca była widoczna już w czasach licealnych (wówczas nosiła nazwisko Wąsik), kiedy to angażowała się w promocję LO i wydawanie gazetek z ząbkowickich edycji Dolnośląskiego Festiwalu Nauki (w czasie studiów pracowała we wrocławskim biurze DFN), pisała prace na konkursy literackie i dziennikarskie, nagradzane drukowaniem tekstów, dwukrotnie brała udział w olimpiadzie polonistycznej. Stworzyła także scenariusz programu artystycznego pt. „I mówiąc o miłości…”, a na pierwszym roku studiów napisała scenariusz przedstawienia wystawianego w ZOK-u z okazji 25. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego pt. „Za czym kolejka ta stoi?”. W klasie maturalnej wraz z kolegą i koleżanką redagowała w ząbkowickiej gazecie „Tygodnik Regionalny” rubrykę pt. „Loża Szyderców”, której wydano aż 49 numerów! Na Uniwersytecie Wrocławskim ukończyła dwa kierunki – dziennikarstwo i komunikację społeczną oraz filologię polską. Na co dzień prowadzi zajęcia dla studentów, uczy obcokrajowców języka polskiego, umiejętnie przy tym godząc obowiązki zawodowe i życie rodzinne. 3 grudnia br. podczas Wrocławskich Targów Dobrych Książek podpisywała swoją kolejną publikację naukową pt. Ziemie Odzyskane w drukach ulotnych z lat 1945–1948. Język – tematyka – formy, wydaną przez Oficynę Wydawniczą ATUT. Książka jest bogata nie tylko w tekst, ale i w ilustracje – zawiera ponad 30 skanów afiszy, ulotek i tzw. sztrajfów, które były wydawane na Dolnym Śląsku tuż po wojnie.
Fakt współtworzenia przez Martę Śleziak Słownika nazw żeńskich polszczyzny sprawia, że jest on bliski naszej Szkole i tym bardziej zachęca, aby doń zajrzeć. Jest to idealny przykład, jak wytrwała i kreatywna praca w liceum może zaowocować w przyszłości. Słownik jest dostępny w bibliotece LO, gdyż został nam podarowany przez panią dr Agnieszkę Małochę-Krupę podczas październikowych wykładów festiwalowych (zobacz relację naszego portalu z tego wydarzenia). Druga praca naukowa naszej absolwentki niedługo również trafi do nas – tak obiecała autorka. W przyszłości liczymy również na zajęcia podczas kolejnej edycji Dolnośląskiego Festiwalu Nauki, np. kontynuację Konkursu wiedzy o współczesnej polszczyźnie (zobacz http://www.lozabkowice.pl/news.php?readmore=941) oraz spotkanie autorskie w murach Liceum Ogólnokształcącego w Ząbkowicach Śląskich.
tekst: Amelia Działak (kl. IIId)
foto (bez logo): Filip Zielonka (kl. Ib)
autorka kolażu: Małgorzata Ewa Skibińska
Udostępnione przez: Liceum Ogólnokształcące w Ząbkowicach Śląskich
Komentowane 4