W subiektywnej prasówce – na początek tygodnia – dostarczamy Państwu fragmenty artykułów związanych z terenem powiatu ząbkowickiego, jakie ukazały się w minionych kilku dniach w gazetach i portalach internetowych. Do lokalnej „prasówki” dodajemy interesujące artykuły o tematyce samorządowej z mediów ogólnopolskich.
Doba (13.03.2018) ujawnia nowe polityczne zaangażowanie byłego ząbkowickiego radnego gminnego.
W powiecie ząbkowickim powstało koło terenowe Kukiz’15, któremu przewodniczy Franciszek Gawęda, były radny Ząbkowic Śląskich, krytyk obecnej władzy w mieście. 1 marca 2018 roku w Ząbkowicach Śląskich zawiązane zostało Koło Terenowe Stowarzyszenia Kukiz`15, które swoim zasięgiem obejmuje powiat ząbkowicki. Koordynatorem koła został Franciszek Gawęda. – Z programem działania Stowarzyszenia Kukiz`15 w tym dotyczących zmiany konstytucji, stworzenia 460 jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu RP, wprowadzenia zasady wyższości referendum nad władzą publiczną, obywatelski nadzór nad działaniem sądów i prokuratury oraz ukrócenie marnowania publicznych pieniędzy, utożsamiła się spora grupa osób z Ząbkowic Śląskich. Część z nich postanowiła przyłączyć się do tego ruchu mając również na względzie realną i pozytywną pracę na rzecz samorządu lokalnego – mówi Doba.pl Franciszek Gawęda. Jak dodaje, zaangażowanie się w tę inicjatywę wynikło przede wszystkim z obserwacji tego, w jaki sposób rada miejska i burmistrz zarządzają majątkiem ząbkowiczan tj. finansami publicznymi, gruntami i mieniem komunalnym (lokale i budynki) i z których to obserwacji wynika, że powstała konieczność przywrócenia normalności funkcjonowania samorządu ząbkowickiego. – A mianowicie tego, aby rada miejska działała prawidłowo, w tym przede wszystkim zgodnie z nadanymi jej uprawnieniami kontrolnymi obejmującymi rzetelne rozliczanie wykonania stawianych przez radę zadań burmistrzowi oraz samorządowym jednostkom organizacyjnym. Burmistrz, o czym tak niewiele osób pragnie pamiętać, jest przecież wyłącznie organem wykonawczym gminy i wykonuje swoje obowiązki przy pomocy Urzędu Miejskiego, którego jest tylko kierownikiem, a nie – jak się to utarło w Ząbkowicach Śląskich – osobą pełniącą funkcję nadrzędną i kontrolującą radą miejską – mówi Gawęda. Były radny przekonuje, że istotnym przyczynkiem, który skłonił do powołania Koła Terenowego Stowarzyszenia Kukiz`15 jest bardzo zła sytuacja społeczno-gospodarcza Ząbkowic Śląskich. – Opinia ta pokrywa się z zewnętrzną oceną gospodarowania i zarządzania naszą Gminą, które – w ocenie naukowców np. z Polskiej Akademii Nauk – doprowadziły do tego, że Ząbkowice Śląskie utrzymują się w czołówce miast w Polsce silnie tracących swoją funkcję ze skrajnie złą sytuacją społeczno-gospodarczą. Dzieje się tak ponieważ decyzje podejmowane są „ad hoc”, zmiany w budżecie pisane są „na kolanie” i chwyta się pojedyncze zadania inwestycyjne „od przypadku do przypadku”, a takie działania, i to jeszcze w połączeniu z patologią władzy, prowadzą do mało efektywnego zarządzania finansami gminy, przewlekłości w realizacji poszczególnych inwestycji (np. ich wykonanie za 2017 r. na poziomie ok. 49%). oraz stałego zadłużania gminy (obecnie kilkadziesiąt milionów złotych), a w konsekwencji do podejmowania decyzji o zaciąganiu kredytów na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów przy jednoczesnym ubożeniu społeczeństwa. Jak podkreśla Franciszek Gawęda, osoby skupione wokół koła Kukiz’15, chcą podjąć próbę przywrócenia właściwej roli samorządu i jego służebnej roli w stosunku do obywateli. – Stąd też i moje osobiste zaangażowanie się w tym Stowarzyszeniu, gdyż wielokrotnie, będąc radnym Rady Miejskiej Ząbkowic Śląskich, zwracałem na to uwagę. Szczególnie jasno przedstawiłem to przy ocenie wykonania budżetu za 2016 podczas sesji absolutoryjnej w czerwcu 2017 roku. Jednak nie odniosło to żadnego skutku – jako jedyny byłem przeciwko udzieleniu absolutorium burmistrzowi Marcinowi Orzeszkowi. Był to też jeden z powodów, które doprowadziły, że zrezygnowałem z mandatu radnego w 2017 roku uzmysławiający mi i potwierdzający wcześniejsze moje obserwacje, że radni Rady Miejskiej Ząbkowic są całkowicie bezwolni i ubezwłasnowolnieni. Koło terenowe Kukiz’15 chce wziąć udział w zbliżających się wyborach samorządowych.W każdej gminie powiatu ząbkowickiego, samodzielnie lub wspólnie z innymi, chcą tworzyć listy wyborcze do wszystkich szczebli samorządowych (gmina, powiat, województwo). Zapowiadają, że wskażą także kandydatów na burmistrzów, wójtów lub będą wspierać osoby, które utożsamiać się będą z programem stowarzyszenia. – Jesteśmy otwarci na wszystkie środowiska i wspólne działania zmierzające do poprawy obecnego stanu rzeczy. Koordynatorem Okręgu nr 2 – Wałbrzych jest Prezes Okręgu – Jerzy Ryszard Piotrowski, natomiast koordynatorem powiatu ząbkowickiego jestem ja kontakt do mnie to tel. 600189457 – kończy Franciszek Gawęda.
Ziębice Info (9.04.2018) podtrzymuje poruszany tydzień temu temat inicjatywy społecznej realizowanej w ramach ziębickiego budżetu obywatelskiego.
5 kwietnia, Ziębice odwiedził konserwator zabytków Przemysław Sałatowski z wałbrzyskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Wałbrzychu, który spotkał się z jednym z pomysłodawców zgłoszonego do Budżetu Obywatelskiego Ziębic projektu „Uwolnić Orła” Wiktorem Ochałem oraz przedstawicielami Urzędu Miejskiego w Ziębicach. Celem spotkania było omówienie w terenie koncepcji zaproponowanej przez autorów zgłoszonego projektu, który w trakcie realizacji okazał się problematyczny. Przypomnijmy: Projekt „Uwolnić Orła” zdobył najwięcej głosów wśród projektów ogólnogminnych i zgodnie z regulaminem powinien zostać zrealizowany w bieżącym roku. Zadanie przewiduje budowę w ziębickim Parku Miejskim miejsca spotkań, z którego mogliby korzystać wszyscy, a zwłaszcza młodzież, która – niestety – na spotkania upodobała sobie Pomnik Orła Piastowskiego. Pomysłodawcy projektu – Wiktor Ochał i Amelia Sołtysiak – we wniosku do Budżetu Obywatelskiego wskazali konkretne miejsce realizacji – polanę za Zamkiem Wodnym. Gmina na etapie weryfikacji merytorycznej zgłoszonego projektu nie zakwestionowała tej lokalizacji. Problem pojawił się jednak wtedy, gdy na dobre rozpoczęły się prace nad realizacją zadania. Aby miejsce spotkań mogło w parku powstać, wymagana była zgoda konserwatora zabytków, który… jej odmówił. Niestety, Gmina nie podjęła dalszych rozmów i nie zasugerowała konserwatorowi innych rozwiązań. Zaproponowała natomiast młodzieży nowe lokalizacje, na które oni nie przystali… Patowa sytuacja zagrażała realizacji projektu. Młodzi jednak nie dali za wygraną i sami nawiązali kontakt z konserwatorem, aby przedstawić mu swój punkt widzenia. Przemysław Sałatowski, zamiast prowadzić korespondencję, odpowiedział na ich zaproszenie i po prostu przyjechał do Ziębic. W terenie konserwator wyraził swoje obawy o Zamek Wodny i ponownie zakwestionował zaproponowaną lokalizację. Był jednak otwarty na inne rozwiązania. Wraz z obecnym na spotkaniu Bartoszem Miszczychą z Urzędu Miejskiego w Ziębicach oraz projektantem Tomaszem Ziołą wspólnie przeanalizowali możliwe do zaakceptowania warianty lokalizacji. W rozmowie uczestniczyła także przewodnicząca Rady Miejskiej Małgorzata Majewska-Stolarek. Ostatecznie ustalono, że miejsce spotkań będzie oddalone od pierwotnie planowanego o ok. 50-100 m w kierunku budynku byłego pensjonatu przy ul. Małej. Zostanie też nieco zmodyfikowane – zamiast trzech altan, betonowych ławek i paleniska, stanie jedna, mogąca pomieścić ok. 50 osób – okrągła i z paleniskiem w środku. Teren będzie oświetlony i – być może – również monitorowany. Podczas przejścia alejkami ziębickiego parku Przemysław Sałatowski wielokrotnie wyrażał zachwyt ziębickim parkiem, dodając że… podjął już starania, aby został on wpisany do rejestru zabytków, w którym aktualnie znajduje się już Wieża Ciśnień. Co da miastu wpisanie parku do rejestru? Jak podkreślał konserwator, zwiększą się możliwości Gminy w kwestii ochrony tego miejsca. Będą też nowe możliwości pozyskiwania środków na rewitalizację Parku.Korzystając z okazji wizyty w Ziębicach Przemysław Sałatowski odwiedził również okolice kortu tenisowego w parku, a następnie udał się na „Orlika”, gdzie – jak się okazuje – zaistniał kolejny problem z realizacją innego projektu, który wygrał w głosowaniu w ramach Budżetu Obywatelskiego – budową zadaszonych trybun. Konserwatora interesowały też mury obronne, plac Stanisława Oziębłowskiego oraz cmentarz. Wizyta była też okazją do zadania wielu pytań dot. innych zabytków w mieście, które również wymagają szczególnej opieki. Cieszy fakt, że udało się przezwyciężyć problemy z „uwolnieniem” Orła. Tym samym młodzi pokazali, że wytrwałość oraz otwartość na dialog i osiągnięcie porozumienia to najlepsza droga do sukcesu.
Express-Miejski (12.04.2018) informuje o ważnym kontrakcie dotyczącym ząbkowickiego środowiska sportowego.
7 kwietnia odbyło się wyjątkowe wydarzenie w historii ząbkowickiej piłki nożnej. Szkółka piłkarska Orlik Ząbkowice Śląskie podpisała umowę partnerską ze Śląskiem Wrocław.Dzięki temu porozumieniu klub będzie miał wiele możliwości związanych z rozwojem piłkarzy z miasta Frankensteina, szkoleniami dla kadry trenerskiej oraz uczestniczenia w turniejach i rozgrywkach razem z klubem z Wrocławia. – Jesteśmy niezwykle szczęśliwi z podpisania umowy z tak renomowanym klubem jak WKS Śląsk Wrocław. Współpraca daje wiele możliwości naszym podopiecznym jak i kadrze szkoleniowej w nieustannym rozwoju – powiedział po podpisaniu umowy trener Tomasz Stelmach. – Warto zaznaczyć że Orlik Ząbkowice Śląskie jest jedynym przedstawicielem naszej gminy, co jest dla nas wielkim wyróżnieniem – dodaje drugi szkoleniowiec w kontaktach ze Śląskiem Wrocław, Łukasz Korniów. Po konferencji na stadionie miejskim we Wrocławiu, trenerzy szkółki zostali zaproszeni do wspólnego oglądania meczu ekstraklasy z zarządem Śląska Wrocław. Już 18 kwietnia o godz. 15 w auli Liceum Ogólnokształcącego w Ząbkowicach Śląskich, odbędzie się konferencja współorganizowana z Polskim Związkiem Piłki Nożnej przez Orlik Ząbkowice Śląskie dla wszystkich trenerów, nauczycieli i rodziców z powiatu ząbkowickiego. Po nim na stadionie będzie miał miejsce pokazowy trening w ramach projektu Akademia Młodych Orłów. Klub Orlik zaprasza wszystkich przedszkolaków do udziału w treningach. Szczegółowe informacje można uzyskać u trenerów: Tomasza Stelmacha (nr tel. 606332995) oraz Łukasz Korniowa.
BBC Travel (22.02.2018) opublikował materiał promujący najpiękniejsze pałace w Polsce, wśród których wskazał dwa obiekty z powiatu ząbkowickiego. KLIKNIJ TUTAJ, ABY PRZECZYTAĆ CAŁY ARTYKUŁ.
Kamieniec Ząbkowicki: krajobraz jest pełen średniowiecznych zamków warownych, ekstrawaganckich neorenesansowych, barokowych pałaców i zabytkowych dworów. Obejmują one obiekty od skromnych dawnych rezydencji po gigantyczne budowle, takie jak bogaty pałac Kamieniec Ząbkowicki zbudowany w połowie XIX w. Dla księżniczki Marianny Orańskiej, córki holenderskiego króla Wilhelma I. Po wojnie i politycznej reorganizacji Niemiec, Dolny Śląsk przeżywał uderzające zmiany demograficzne i kulturowe, kiedy region stał się częścią popieranej przez Sowietów PRL-u, a ludność niemiecka została zmuszona do opuszczenia, by zrobić miejsce dla nowych Polscy osadnicy. Był to również moment, w którym pałace – postrzegane przez nowych mieszkańców regionu jako symbole ich byłych okupantów – popadały w zaniedbanie i dewastację. Niektóre z nich, zostały wykorzystane jako magazyny, podczas gdy inne, tak jak kamieniecki pałac, zostały zrabowane na materiały budowlane.
Ząbkowice Śląskie: zlokalizowana wzdłuż granicy Republiki Czeskiej w południowo-zachodniej Polsce, Dolny Śląsk ma bogatą i burzliwą historię, która odcisnęła swoje piętno na krajobrazie. Najstarsze zamki sięgają średniowiecza, kiedy to region był podzielony między różne księstwa polskie. Obiekty takie jak zamek Ząbkowice Śląskie (na zdjęciu) miały chronić ziemię przed inwazyjnymi. Wzniesiony w XIV wieku zamek strzegł upragnionego terytorium na skrzyżowaniu kilku głównych europejskich szlaków handlowych.
Małki w Europie (1.03.2018) po poprzednio opisanej wycieczce po Ząbkowicach Śląskich, tym razem opowiadają o swoim turystycznym spotkaniu z Kamieńcem Ząbkowickim. KLIKNIJ TUTAJ, ABY PRZECZYTAĆ CAŁY ARTYKUŁ.
Pomysł odwiedzenia XIX-wiecznego pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim przewijał się w naszych głowach już od dłuższego czasu. Niestety ciągle coś stawało nam na przeszkodzie. A to pogoda była kiepska, a to znów Madzia chorowała lub po prostu najzwyczajniej w świecie odwiedzali nas znajomi. W końcu jednak nadarzyła się ku temu znakomita okazja. W Internecie wyczytaliśmy bowiem o Święcie Tulipanów, mającym mieć swoją trzecią edycję w trakcie weekendu 6-7 maja. Jak się pewnie domyślacie, dwa razy nie trzeba nam było powtarzać. Spakowaliśmy się i w sobotni poranek wyruszyliśmy na jednodniową wycieczkę, by odkrywać dla siebie atrakcje, które ma do zaoferowania zarówno sama miejscowość, jak i górujący nad nią pałac. (…) Były występy lokalnych artystów, a także bardziej znanych zespołów. W programie znalazł się nawet koncert muzyki klasycznej odbywający się na pałacowych tarasach. Brakowało nam tylko tytułowych tulipanów, które naszym zdaniem zeszły całkowicie na drugi plan. Generalnie wrażenia mieliśmy pozytywne. Jeżeli ktoś lubi klimat rodzinnych pikników, to z pewnością doskonale odnajdzie się właśnie na imprezie w Kamieńcu Ząbkowickim i nie wyjedzie z niej zawiedziony. (…) Pałac Marianny Orańskiej można zwiedzać tylko i wyłącznie z przewodnikiem, co związane jest, jak tłumaczyła pani przewodnik, z faktem, iż obecnie to jeden wielki plac budowy, a w zasadzie rzecz by można odbudowy po pożarze wywołanym przez Sowietów oraz grabieżach i dewastacjach jakie miały miejsce w ciągu następnych kilku dekad, a które niestety były sprawką nas samych – Polaków.
Odkąd parę lat temu cały majątek wrócił na własność gminy dzieje się tu na prawdę sporo, co widać już na pierwszy rzut oka. Plany są ambitne, ponieważ docelowo za kilka lat pałac ma odzyskać w 100 procentach swój dawny wygląd, sprzed 1945 roku (bez wyposażenia wnętrz). Oby tylko starczyło na to zapału i przede wszystkim funduszy. Ogólnodostępna jest za to działająca we wnętrzach klimatyczna kawiarnia, niektóre z licznych tarasów oraz olbrzymi park mający około 120 hektarów powierzchni. (…) Po II Wojnie Światowej praktycznie wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, a dało się zdemontować, zostało bowiem rozkradzione i wywiezione przez Sowietów lub też zniszczone w wywołanym przez nich pożarze (pałac podpalano dwa razy, za pierwszym ugasiła go miejscowa ludność, za drugim Rosjanie otoczyli teren i nakazali strzelać do każdego kto się doń zbliży). „Dzieła” dokończyli zaś sami Polacy, którzy nie dość, że zabrali z Kamieńca chociażby marmurowe podłogi, zdobiące obecnie Salę Kongresową w Warszawie, to jeszcze nie raz dopuszczali się aktów bezsensownego i nieuzasadnionego wandalizmu. Podczas wędrówki po pałacowych salach musieliśmy więc uruchomić nasze pokłady wyobraźni, które na szczęście mogliśmy wspomagać sporą ilością starych fotografii wiszących na ścianach oraz świetnymi opisami pani przewodnik. (…) Jak to zwykle bywa, wszystko co dobre musi się szybko skończyć, więc nawet nie zauważyliśmy kiedy minęło 6 godzin, a słońce zaczęło się chylić ku zachodowi. To był ewidentny sygnał, że najwyższy czas już wracać do domu. Zresztą po Madzi wyraźnie było widać, iż jest zmęczona i ma dość atrakcji jak na jeden dzień. Zasnęła zanim w ogóle wyjechaliśmy z Kamieńca Ząbkowickiego. My dzięki temu mogliśmy na spokojnie przegadać nasze wrażenia z pobytu na Święcie Tulipanów… Oj udała nam się ta wycieczka. Byliśmy szczerze mówiąc kompletnie zaskoczeni i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dostaliśmy bowiem znacznie więcej, aniżeli oczekiwaliśmy przed wyjazdem z Wrocławia. Niesamowita architektura pałacu z dodatkiem lekkiej nutki orientalizmu, bardzo ładny park, ulokowane po sąsiedzku dawne opactwo cysterskie, Czerwony Kościółek z jego akustyką i zachwycającym ceglanym stropem, fontanny oraz wiele innych rzeczy, z których moglibyśmy stworzyć całkiem pokaźną listę, to wszystko właśnie są atuty przemawiające za odwiedzeniem Kamieńca Ząbkowickiego. My w każdym razie z całą pewnością nieraz tam wrócimy, chociażby po to aby obserwować na własne oczy, jak z każdym rokiem to miejsce pięknieje.
Ząbkowice Śląskie to niewielkie miasteczko z ruinami zamku, słynne ze swej Krzywej Wieży, pięknego ratusza i pewnej przerażającej historii z początku XVII w. Za czasów Mary Shelley o Frankensteinie (tak nazywały się wówczas Ząbkowice) mówiono jak najgorsze rzeczy. Na Śląsku wszyscy pamiętali proces ośmiorga grabarzy, którzy z zadżumionych zwłok wytwarzali proszek, a następnie rozrzucali go po okolicy, żeby zarażać mieszkańców i dla zysku „produkować” kolejne trupy.Legenda zamieniła grabarzy w jednego potwora. Ponad 200 lat później, gdy przyszło żyć Mary Shelley, takie historie traktowano już jak mroczne ciekawostki, nadchodziła bowiem nowa era, era szkiełka i oka. (…) – Być może widziała francuskie eksperymenty, podczas których odcięte głowy podłączano do prądu tak, że poruszały oczami czy ustami? – zastanawia się dr Anna Gemra. Wiele czasu spędzała z Johnem Polidorim, który podkochiwał się w młodej pisarce. Zainteresowany okropieństwami Polidori także wiele czytał i jako jedyny z towarzystwa mógł poznać historię sprzed dwóch wieków, która zdarzyła się w Ząbkowicach Śląskich, czyli Frankensteinie, i opowiedzieć ją Mary. – W latach 80. XX w. szukałem informacji na temat pochodzenia nazwy naszej miejscowości – mówi Jerzy Organiściak. – Prawdopodobnie „przywieźli” ją ze sobą pierwsi osadnicy – założyciele miasta, pochodzący z Frankonii, z historycznej krainy nad środkowym Renem. Franz Toenniges, historyk i znany niemiecki grafik, przysłał mi wtedy kopię artykułu z Newe Zeyttung z 1606 r. Napisał go i opatrzył grafikami Jerzy Kress. Newe Zeyttung był dużym tygodnikiem wydawanym w Augsburgu. W numerze, który otrzymałem, znajdował się wstrząsający opis zdarzeń, do których doszło w naszym Frankenstei-nie. Potem informacje o tej przerażającej sprawie ukazywały się z pewnością w różnych źródłach. 17 stycznia 1606 r. na miasto spadła dżuma – w ciągu kilku miesięcy zmarła 1/3 mieszkańców. Ludzie byli w szoku. Ale kiedy opadły emocje, zaczęły się poszukiwania winnych. Wtedy ktoś skojarzył atak choroby z pracą miejskich grabarzy. Wkrótce pojmano pierwszych podejrzanych: ośmiu grabarzy, wśród nich dwie kobiety. W najstarszej zachowanej kronice miasta – Annales Frankostenen autorstwa burmistrza Ząbkowic Marcina Koblitza – jest relacja z tego wydarzenia. U podejrzanych przeprowadzono rewizje, znajdując wiele pojemników z trującym proszkiem, które rzekomo wytwarzano z ludzkich zwłok. Powiało grozą. Zaczęły się przesłuchania: Ci po torturach w śledztwie zeznali, że sporządzali zatruty proszek i tenże kilka razy w domach rozsypywali, progi, kołatki i klamki u drzwi smarowali, przez co wielu ludzi zatruło się i poumierało. (….) Rozcinali także brzemienne kobiety i wyjmowali z nich płody, a serca małych dzieci zjadali na surowo. (…) Pewien nowy grabarz pochodzący ze Strzegomia zhańbił w kościele ciało młodej dziewicy. Trudno dziś powiedzieć, czy oskarżeni mówili prawdę, czy też kłamali pod wpływem tortur. Sypali z pewnością nieistniejących wspólników. (…) – W październiku 1606 r. ewangelicki proboszcz Samuel Heinnitz wygłosił sześć dziękczynnych kazań z modlitwami na każdy dzień w intencji pokonania zarazy. W 1609 r. ukazały się one drukiem w Lipsku pod wyszukanym tytułem: Historia prawdziwa o kilku wykrytych i zniszczonych trucicielskich dziełach diabelskiego łowcy w czasie zarazy roku 1606 w mieście Frankenstein na Śląsku. Tutaj właśnie pojawił się po raz pierwszy „diabelski łowca”, przedstawiony przez Heinnitza jako wyobrażenie zła, które opanowuje ludzkie umysły i popycha do niecnych czynów – tłumaczy Jerzy Organiściak. – Ten „diabelski łowca”, będący filozoficzną przenośnią, został z czasem „przekształcony” w postać rzeczywistą z krwi i kości – obrzydliwego potwora Frankensteina, a jego nazwa wzięła się z pewnością od nazwy miasta. W przedmowie do drugiego wydania Frankensteina, napisanej przez Shelley, wspomina on swoją rozmowę z doktorem Polidorim na temat tego, czym jest człowiek. Tylko narzędziem czy jeszcze czymś więcej? Być może specjalista od kary śmierci miał przed oczami przerażające relacje z Ząbkowic? Z całego towarzystwa dostęp do augsburskiej gazety mógł mieć tylko on. – Trzeba jednak pamiętać, że Frankenstein to było dość popularne nazwisko w tamtych czasach – mówi dr Anna Gemra. – Poza tym Mary Shelley mogła znać także historię o Golemie i pod jej wpływem napisać swą powieść. Straszne sny. Sama Mary Shelley tłumaczyła, że pewnej nocy w koszmarnym śnie ujrzała „bladego studenta bezbożnych nauk, przed którym klęczała zjawa człowieka”. Potem zaś ożywił to coś za pomocą specjalnej maszyny. Praca nad powieścią zabrała autorce ok. 10 miesięcy. W trakcie pisania, po powrocie z willi Byrona, Mary i Percy dowiedzieli się o samobójczej śmierci prawowitej żony Shelleya. Ciężarna Harriett utopiła się w Hyde Parku. Wyłowioną z jeziora lekarze usiłowali przywrócić do życia za pomocą impulsów elektrycznych. Możliwe, że wstrząśniętej Mary zapadła w pamięć informacja o tym, jak próbowano reanimować kobietę. – Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się już, z jakich fragmentów informacji Mary Shelley stworzyła swego bohatera, ale nasze miasto oparło swoją promocję na Frankensteinie – mówi Jerzy Organiściak. – Trzeba pamiętać, że ożywiony stwór jest na początku jak dziecko – wzrusza i wywołuje w czytelniku łzy. To książka o potrzebie bliskości, miłości i akceptacji. Chcielibyśmy pokazywać go tak, jak zrobiła to Mary Shelley, a nie w sposób, w jaki wypaczyła tę postać popkultura. Mirada Seymour, autorka biografii Mary Shelley, zapytana o możliwe powiązania Ząbkowic Śląskich z Frankensteinem, mówi: – Przykro mi, ale nigdy nie słyszałam tej historii i trudno mi skomentować tak intrygującą możliwość. W Regionalnej Izbie Pamiątek w Ząbkowicach znajduje się Laboratorium Frankensteina. Ponure pomieszczenie ze sklepionymi łukami ma atmosferę, która sprawia, że kolana mimowolnie drżą. Na półkach stoją preparaty, na stole narzędzia chirurgiczne, w tle słychać „straszną” muzykę, skrzypią drzwi. (…) Od lat w maju w Ząbkowicach odbywa się Weekend z Frankensteinem, w czasie którego przez miasto przechodzi Parada Potworów. Imprezę wymyślił Jerzy Organiściak. Weekendowi towarzyszą przeglądy filmów grozy, spotkania z autorami science fiction i fantasy. Każdy w Ząbkowicach wie, że Frankenstein jest ich. Okolica pełna jest zresztą mrocznych śladów. W pobliskich Ziębicach na początku XX w. działał przecież Karl Denke, kanibal, który mordował żebraków i sprzedawał ludzkie mięso na targach. Frankenstein to przy nim subtelne monstrum. – W Ząbkowicach zrodził się też pomysł na powieść Andrzeja Sapkowskiego Narrenturm, której akcja dzieje się na Dolnym Śląsku w czasie wojen husyckich – mówi Jerzy Organiściak. – Nasze miasto chce się promować właśnie dzięki takim wydarzeniom. W czasie Weekendu z Frankensteinem pokazujemy też widowiska, które przybliżają postać genewskiego studenta i jego dzieła. Mam pomysł na konkurs filmowy o Frankensteinie i wiele, wiele niespodzianek.
Gazeta Ząbkowicka (12.04.2018) zamieszcza kolejny artykuł poświęcony najcenniejszym zabytkom ziemi ząbkowickiej.
Dziś ostatnia część opowieści o dziejach sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Bobolicach. O pamiątkowym dokumencie i przysiędze księdza Wiktora Apoloni złożonej Matce Boskiej pisze Kamil Pawłowski. Kiedy w 1798 r. zakończono prace nad późnobarokową elewacją sanktuarium w Bobolicach, umieszczono w gałce na szczycie jednej wież pamiątkowy dokument. Czytamy w nim o darczyńcach, którzy wspomogli prace budowlane. Wspomina się ówczesnego właściciela dóbr Kubic i Bobolic, Johanna Josepha Saurmę barona von und zu Jeltsch oraz jego żonę Antoninę baronową von Vogten. Kolejno mowa o Ludwice – owdowiałej baronowej von Vogten, która ufundowała nowy, wielki dzwon na wieżę kościoła, poświęcony przez opata henrykowskiego Marka Welzela. Przekazała ona również na cel budowy 200 korców wapna. Następnie autor dokumentu wymienia niejakiego Gerarda Haendlera ze Zwróconej, z którego fundacji dokonano pozłocenia gałek, chorągiewek i krzyży na szczytach wież. Na koniec skryba nadmienia, że przy budowie czynny udział wzięli nie tylko mieszkańcy Bobolic i Kubic, ale również Jaworka, Sieroszowia, Piotrowic Polskich, Tarnowa czy Sadlna. Kolejne prace przy kościele miały miejsce w 1825 r. Wówczas to odświeżono elewację, hełmy wież pokryto cynową blachą i pozłocono gałki na ich szczytach. Oczywistym faktem jest istnienie ruchu pielgrzymkowego, gdyż do końca ostatniej wojny Bobolice stanowiły ważny punkt na pątniczej mapie Śląska. A przybywały tu pielgrzymki nie tylko z Niemiec, ale również z Czech i Polski. Do dziś na ścianie prezbiterium podziwiać można wota, świadczące o licznych przypadkach uzdrowień.Łaski uzdrowienia dostąpił również proboszcz parafii Zwrócona, której to filią było bobolickie sanktuarium. Ksiądz Wiktor Apolonia ciężko zachorował na płuca, a kuracja jakiej został poddany nie przynosiła efektów. Ksiądz postanowił więc złożyć śluby MB Bobolickiej, że jeśli wyzdrowieje będzie czynił starania, aby w Bobolicach powołać do życia osobą parafię. Ksiądz Apolonia wyzdrowiał, a w 1897 r. w Bobolicach – wówczas Kubicach – powołano parafię, której pierwszym proboszczem został ks. Rudolf Richter. Wcześniej, w 1828 r. w położonym nieopodal kościoła ogrodzie, gdzie pierwotnie miło rosnąć drzewo, na którym umieszczona była cudowna figura, wystawiono piaskowcową kolumnę z repliką rzeźby Matki Bożej. Ta, po II wojnie światowej została skradziona, jednak kilka lat temu dzięki staraniom mieszkańców i księdza proboszcza szczęśliwie wróciła na swoje miejsce. Warto odwiedzić bobolickie sanktuarium. Jego wnętrze zachwyca nie tylko barokową architekturą, ale również późnobarokowym wyposażeniem. Umieszczony w centrum kompozycji ołtarza głównego obraz Zdjęcie z krzyża przypisywany jest F.A. Schefflerowi. Uwagę zwracają również ołtarze boczne oraz zespół konfesjonałów.
Miasto 2077 (5.04.2018) opublikował materiał na temat budowania parków miejskich pod kątem funkcjonalności związanych z ochroną środowiska naturalnego.
W Kopenhadze parki mają nie tylko zapewniać świeże powietrze i uprzyjemniać życie mieszkańcom – ich nowe zadanie polega na przeciwdziałaniu skutkom zmian klimatycznych.W ciągu ostatnich lat miasto nawiedziły „powodzie stulecia”, a według przewidywań Intergovernmental Panel on Climate Change ekstremalne warunki pogodowe polegające na intensywnych deszczach (i okresach suszy) pojawiać się będą coraz częściej. Do tego dochodzi groźba podniesienia poziomu wód – jak prognozuje Niels Bohr Institute, poziom morza wokół Kopenhagi może wzrosnąć o 1,6 metra w ciągu najbliższych 100 lat. Szukając sposób zabezpieczenia, miasto miało dwie możliwości. Jedna to rozbudowa „szarej” infrastruktury kanalizacyjnej, czyli, krótko mówiąc, zwiększenie liczby i poszerzenie rur. Druga opcja dotyczyła inwestycji w system „niebiesko-zielony”: zamiast kierować nadmiar wody do podziemnych rur, można poradzić sobie z nim dzięki odpowiednio zaprojektowanym parkom i zbiornikom retencyjnym. Duńczycy skłaniają się raczej ku tej drugiej koncepcji. Przykładem jej zastosowania jest Tåsinge Plads. Na pierwszy rzut oka nie różni się on niczym od zwykłych parków: niewielki zielony pagórek pokryty roślinnością, ławki, plac zabaw, młodzież rozłożona na kocach.Jednocześnie jednak odwrócone parasole mają gromadzić wodę, by następnie podlewać rośliny, kwietniki zatrzymują nadmiar deszczu, a specjalne ukształtowanie terenu umożliwia odpływ wody do podziemnych zbiorników. Zbiorniki przykryte są sprężystymi panelami, po których uwielbiają skakać dzieci, wytwarzając w ten sposób energię do przesuwania wody przez system rur. Przyjęty przez radę miasta Plan Adaptacji Klimatycznej, przewiduje utworzenie w ciągu 20 lat aż 300 tego typu rozwiązań, np. parków, które w razie deszczu tworzyć będą małe stawy i ulic z podwyższonymi chodnikami, którymi będzie mogła płynąć woda, upodabniając Kopenhagę do Wenecji. W ten sposób woda może stać się zasobem służącym miastu, nie mówiąc już o tym, że skorzysta ono na dodatkowych terenach zielonych.
Gdyby w lokalnych mediach został pominięty jakiś ważny temat – prosimy o kontakt z nami – poprzez formularz TWOJA INFORMACJA. Zajmiemy się sprawą, o której do nas napiszesz.
Po zapoznaniu się z niniejszą informacją, poprzez kliknięcie na „Przejdź do serwisu” lub zamknięcie tego okna zgadzasz się na to, aby Twoje dane osobowe były przetwarzane w taki sposób jaki został omówiony w regulaminie oraz niniejszej polityce (https://sudeckiefakty.pl/cookies)
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.